Wybrać się za koło polarne nowoczesnym, naszpikowanym elektroniką motocyklem to żaden wyczyn. A gdyby w taką wyprawę ruszyć dwoma poczciwymi oldtimerami z okresu PRL? Przypominamy wyprawę dwóch miłośników Junaka i wueski.
Tekst i zdjęcia: Paweł Gołota
Marzył mi się wyjazd w większym gronie, ale ostatecznie ruszamy my we dwóch. Ja na Junaku noszącym jeszcze resztki fabrycznego lakieru i Łukasz na WSK 175, którą kupił ledwie dwa miesiące przed wyjazdem. Plan trasy jest prosty – dotrzeć na Nordkapp, jadąc od wschodniej strony Bałtyku i wrócić przez Szwecję.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Wyruszamy 19 lipca po południu ze Szczytna. Ja jeszcze w dniu wyjazdu kupuję nowe rękawice i buty. Do granicy litewskiej dojeżdżamy bez problemów. Szybka wymiana waluty na przejściu – i po minięciu Marijampola zatrzymujemy się na nocleg nad jeziorkiem.
Litwa trochę przypomina Polskę, tylko chyba mniej płotów i drogi jakby lepsze. Jedziemy przez wioski, podziwiając widoki, ruchu dużego nie ma. Kierujemy się na Rygę, unikając głównych dróg. W miejscowości Linkuva trafiamy na ruiny niszczejącego młyna, a trochę dalej na kolejne.
Do środka zajrzeć muszę: ciekawi mnie ta gigantyczna „skrzynia biegów”, w dodatku z drewnianymi kołami zębatymi. Przez wioski dojeżdżamy do przejścia między Litwą i Łotwą – to tylko dwa niszczejące słupy graniczne na polnej szutrowej dróżce. Musimy wymienić walutę, ruszamy więc na większe przejście 30 kilometrów dalej.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Na Łotwie przed Rygą zaczyna mi niedomagać prądnica. Gdzieś za miastem rozbijamy obóz nad jeziorkiem i zabieram sie za wymianę prądnicy. Po wyjęciu jej z trzewii stalowego pięćdziesięciolatka, stawiam diagnozę – spalony wirnik. Zapadający zmrok nie pozwala już na kontynuowanie leczenia.
Junak
Junak był jedynym motocyklem z silnikiem czterosuwowym, produkowanym w PRL. W latach 1956-1965 wyprodukowano łącznie 91 400 motocykli Junak. Konstrukcja, opracowana w latach 1951-1952, przewyższała wiele ówczesnych motocykli renomowanych firm światowych.
Wiele Junaków wyeksportowano, m.in. do Węgier, Bułgarii, Turcji, Wenezueli, Mongolii i na Kubę. Jako wady Junaka wymienić można trudności w uszczelnieniu silnika i skrzyni biegów, błędne rozwiązanie łożyskowania prądnicy sprzyjające awariom oraz duży ciężar własny (szczególnie ciężar silnika i skrzyni biegów).
Pozostaje jednak najbardziej technicznie zaawansowanym motocyklem polskiej produkcji w klasie ciężkiej. Junak stosowany był w milicji jako motocykl pościgowy, używany też był w wyścigach motocross i rajdach terenowych. W 1959 roku Franciszek Stachewicz ustanowił na specjalnie przystosowanym Junaku polski rekord prędkości motocykla. Na poniemieckiej autostradzie Elbląg – Tczew osiągnął prędkość 149,3 km/h.
Gawaritie pa russki?
Rano trzeciego dnia po śniadaniu montuję zapasową prądnicę i ruszamy, obierając za cel dnia dojechanie do Tallina. Zatrzymujemy się chwilę nad morzem, by nacieszyć oczy jego widokiem i szybko docieramy do granicy łotewsko-estońskiej. Już w Estonii próbuję się dopytać celnika, gdzie możemy wymienić pieniądze. Rozmowa idzie bardzo topornie do momentu, gdy celnik zauważa nasze tablice rejestracyjne. – Pa ruski gawaritie? – słyszymy i możemy rozpocząć konwersację. Ostatecznie kantor znajdujemy w budce wielkości naszego kiosku Ruchu.
Do Tallina docieramy po południu. Niestety bilety na prom do Helsinek na ten dzień są już wykupione, musimy czekać do godziny 8 rano następnego dnia. Wyjeżdżamy z miasta i rozbijamy biwak w krzaczastym lasku. Na kolację zupki chińskie grzane na rosyjskiej kuchence, potem kąpiel w leśnym strumyku, a dla rozrywki – walka z wszędobylskimi komarami. Czwartego dnia wstajemy skoro świt, a po spakowaniu ruszamy w kierunku promu. Obsługa ustawia nas na początku kolejki. Spotykamy tam motocyklistów z Chorwacji oraz Polaków w osobówce. Wszyscy interesują się naszymi motocyklami: szczególny zachwyt wzbudza jednak WSK.
Po ustawieniu motocykli, idziemy na ponad trzy godzinki na górny pokład. Helsinki witają nas zupełnie innym krajobrazem – wszędzie skały i głazy. Dobijamy do brzegu i idziemy po motocykle. Pomimo, że nie czuliśmy bujania, WSK pojeździła troszkę po pokładzie. Junak stoi jednak w tym samym miejscu.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Z Helsinek kierujemy się na północ, próbując omijać główne drogi, ale na dobre nam to nie wychodzi. Trafiamy wciąż w plątaniny uliczek w małych miasteczkach. Postanawiamy więc jechać głównymi drogami. Widoki są niesamowite: odnoszę wrażenie, że w Finlandii jest więcej jezior niż lądu. Późnym popołudniem – krótki postój. Rutynowy przegląd Junaka wykazuje braki w oleju silnikowym. Łukasz rusza na poszukiwania oleju, a ja wyjmuję szwankującą prądnicę i czyszczę dokładnie wszystkie części. Liczę na to, że po złożeniu wszystkiego ładowanie zacznie działać tak jak powinno. Gdy Łukasz dociera z olejem, zmęczenie daje się we znaki nam obu. Decydujemy więc, by rozbić namiot w miejscu postoju. To teren prywatny, obok nas stoją jakieś szopy i stare maszyny.
Kolejny dzień rozpoczynamy jak poprzednio: coś na ząb, pakowanie i w drogę. Po drodze pojawia się coraz więcej znaków informujących o reniferach. Mniej jest też chyba jezior. Na jednej ze stacji przy tankowaniu zagaduje nas starszy pan z żoną na Harleyu. O dziwo – poznaje Junaka, wie nawet dosyć dużo na jego temat. Opowiada, że widział podobnego w Finlandii na zlocie. To pierwsza osoba w trakcie tego wyjazdu, która rozpoznała Junaka. Po południu Łukasz sygnalizuje, że mu się zaczyna ślizgać sprzęgło. Po kilkudziesięciu kilometrach musimy się zatrzymać: z silnika zaczynają dochodzić dziwne dźwięki.
Odbijamy w małej miejscowości w las i po otwarciu lewej pokrywy silnika wueski wszystko jest jasne: poluzował się kosz sprzęgłowy i pękł łańcuszek. Łukasz przed wyjazdem zaopatrzył się na szczęście w zapasowy łańcuch, zaczyna więc wymianę, a ja w tym czasie przygotowuję coś na ząb. Wokół pełno komarów, kupiony wcześniej środek przeciw owadom działa jednak wyśmienicie.
Wymiana łańcuszka sprzęgłowego przebiega na tyle szybko, że postanawiamy tego dnia przejechać jeszcze kawałek. Na drodze coraz częściej spotykamy renifery. Nie boją się niczego, nawet dźwięku Junaka, spacerując leniwie po drodze. Jeszcze przed Rovaniemi robi się zimno. Zaczyna wiać wiatr od północy, ale mimo późnej pory cały czas świeci słońce. Do Rovaniemi dojeżdżamy nocą, przez późną porę nie udaje nam się dostać do wioski Świętego Mikołaja. Robimy sobie tylko zdjęcie przy wejściu do wioski i ruszamy dalej.
Robi się coraz zimniej i jakoś tak szaro. Zatrzymujemy się na nocleg. Gdy zasypiamy jest mocno po północy i wciąż jasno. Z jeziorka, nad którym się rozbiliśmy, unosi się mgła. Wokół absolutna cisza.
Niesamowita podróż i to jeszcze polskimi klasycznymi motocyklami jestem pełen podziwu,bo na uwczesnym motocyklu to każdy może sobie świat zwiedzać a na takich klasykach to naprawde trzeba być odważnym SUPER.
Panowie, po prostu szacunek ;)
Koledzy szacunek, wspaniała wyprawa, ciekawa relacja, przeczytałem z zainteresowaniem od początku do końca. Wielkie dzięki.
Jakie był koszt wyprawy?
To chyba dość stara relacja jeśli wziąć pod uwagę fakt że niektóre komentarze są z grudnia 2013 :) Niemniej jednak dość ciekawie opisana wyprawa, mimo że na Nordkapp się raczej nie wybieram.
podziwiam panow super i zycze dalszych wypraw Darek
dziękuję za przypomnienie relacji :) w przyszłym sezonie wybieramy się w tamtym kierunku a z tej relacji uzyskałam kilka istotnych przy planowaniu trasy i wyjazdu informacji
Tylko dlaczego jest tam tak zimno w lipcu??
Wielki szacunek i podziw, tez się wybieram dziękuję za cenne rady.Pozdrawiam
Marta: Nie martw się o pogodę, a na pewno Cię nie zawiedzie ;) Mi w tym roku udało się trafić na 9 dni ciągłych upałów :) Chociaż w nocy przydałoby się grubszy śpiwór :p No i dobre, sprawdzone przeciw deszczówki to skarb :)
Ciary mnie przeszły…. sam planuje coś na WSK 175… ale samemu, no włascie. Szacunek autorom za to, ze polskie sprzęty biją fajne ciekawe wyprawy, heh podbijają swiat, .To jest piękne…. Pozdrawiam. chciałbym się dowiedzieć jaką odległość przejechały całkowicie